poniedziałek, 17 maja 2021
czwartek, 4 lutego 2021
środa, 16 grudnia 2020
środa, 9 grudnia 2020
niedziela, 8 listopada 2020
poniedziałek, 31 sierpnia 2020
poniedziałek, 24 sierpnia 2020
wtorek, 4 sierpnia 2020
poniedziałek, 20 lipca 2020
poniedziałek, 29 czerwca 2020
sobota, 8 czerwca 2013
W Miejskim Centrum Kultury można oglądać wystawę zdjęć autorstwa dyrektora tej placówki – Krzysztofa Szczygła. Fotografie wykonane zostały podczas lotów na paralotni. A jak powstają? Wyjaśnia sam autor.
Wernisaż wystawy odbył się w niedzielę 2 czerwca, w ramach Dni Skarżyska. W gmachu MCK możemy obejrzeć kilkadziesiąt zdjęć, przedstawiających zarówno Skarżysko i jego okolice, jak i inne zakątki Polski. Wystawa jest otwarta do 16 czerwca. Wstęp bezpłatny.
Krzysztof Szczygieł opowiedział nam o kulisach swojej pasji, jej początkach i tajnikach.
Jakie były początki „szczyglatych fot”?
– Powietrzną przygodę zacząłem od skoków spadochronowych, jako nastolatek. Później była przerwa związana ze studiami, służbą wojskową, sprawami rodzinnymi. Ale do skakania wróciłem. Aż w końcu pojawiła się paralotnia i motoparolotnia, czyli paralotnia z napędem silnikowym. A aparat mam zawsze przy sobie, choć nie zawsze można robić zdjęcia, głównie ze względu na pogodę.
Łatwo jest latać z aparatem?
– Fotografowanie z góry potrafi być bardziej wciągające niż samo latanie. Trzeba się pilnować, żeby nie zapomnieć o pilotażu. Zwłaszcza, że fotografuje się najczęściej na wysokości kilkudziesięciu metrów. A wbrew pozorom, są to najtrudniejsze loty. W razie potrzeby, praktycznie nie ma możliwości użycia spadochronu, jest się zdanym tylko na siebie. Bezpieczniej jest mieć większy zapas wysokości. Zdjęcia można robić nawet z pułapu chmur. Wszystko zależy, co chcemy pokazać.
Czy paralotnia jest jakoś specjalnie przystosowana do robienia zdjęć?
– Wbrew pozorom, najczęściej nie. Aparat zazwyczaj trzyma się, w ręku, niestety. Zabezpieczamy go jak tylko możemy, ale ryzyko upuszczenia zawsze istnieje, szczególnie podczas zmiany obiektywu. Oczywiście jest też możliwość umieszczenia aparatu na częściach ciała, np. głowie. Stosuje się też specjalne wysięgniki, a w przypadku kręcenia profesjonalnych filmów – żyroskopy. Ale najlepiej jest latać we dwoje – jedna osoba pilotuje, druga fotografuje, można się komunikować, ustawić odpowiednio względem światła. Pełen komfort.
Z góry wszystko wygląda pięknie, z ziemi już nie. To prawda?
– Rzeczywistość widziana z góry jest zjawiskowa, ale nie zawsze. Wbrew pozorom to właśnie z góry czasem łatwiej dostrzec, jak degradujemy środowisko. Jak na dłoni widać wycinki lasów i dzikie wysypiska śmieci. Dochodzi do tego zanieczyszczenie powietrza. Czasem spaliny czuć tak mocno, że trzeba zmieniać pułap lotu. To boli nie tylko matkę naturę. Nas – paralotniarzy – też.
Ile zdjęć z jednego lotu ląduje z Panem na ziemi?
– Od kilku do kilkuset, ale najczęściej kilkadziesiąt. Staram się być selektywny, mam wówczas mniej materiału do obróbki i jest on lepszy jakościowo.
Co Pan doradzi osobom, które także zechcą fotografować z lotu ptaka? Jakie doświadczenie na paralotni trzeba mieć, żeby móc fotografować?
– Kiedy zacząć? Jak najpóźniej. Im więcej godzin w powietrzu i obycia ze sprzętem, tym lepiej. Trzeba być cierpliwym i poczuć ten moment, że można już wziąć aparat ze sobą.
Paweł Wełpa
Dodaj komentarz: